Ocalić od zapomnienia - noty biograficzne

Ocalić od zapomnienia - Stefan Figlewicz

Data publikacji 18.09.2015
Funkcjonariusz Policji Państwowej Stefan Figlewicz urodził się 20 grudnia 1892 r. w Gruszczynie (województwo poznańskie). W 1922 r., w czasie kiedy nowy Rząd Polski organizował nabór do Policji Państwowej na Kresach Wschodnich, Stefan Figlewicz rozpoczął służbę jako starszy posterunkowy w Komisariacie Policji w Kowlu. Na krótko przed wybuchem II wojny światowej, funkcjonariusz wraz z rodziną przeniósł się do Zielonej (województwo wołyńskie).

Córka Stefana Figlewicza, Gertruda w swoich wspomnieniach tamtych lat napisała:
W dniu 17 września 1939 r. do Kowla wkroczyli Rosjanie, a już następnego dnia ojciec został aresztowany. Nie wrócił do domu ze służby. Mama wraz z innymi żonami policjantów dowiedziała się o zatrzymaniu przed posterunkiem. Przez dwa tygodnie codziennie nosiła obiady do więzienia w Kowlu. Potem była świadkiem wyprowadzenia uwięzionych funkcjonariuszy na dworzec, gdzie wsiedli do pociągu. Po kilku dniach z mamą skontaktował się znajomy kolejarz, który spotkał ojca w Szepietówce. Przekazał pozdrowienia, ale nie wiedział co dalej stało się z więźniami. W grudniu 1939 r. otrzymaliśmy list od ojca z pozdrowieniami i życzeniami świątecznymi. List został wysłany z obozu w Ostaszkowie.
 

Nie wiadomo czy otrzymał listy od nas. Można było wysyłać i otrzymywać korespondencję tylko raz w miesiącu. Więcej informacji od ojca już nie mieliśmy. Jeszcze w czasie wojny, przed odkryciem grobów w Katyniu, mama zaprzyjaźniła się z Rosjanką, żoną wojskowego. To ona w wielkiej tajemnicy powiedziała, że wszyscy aresztowani zostali rozstrzelani. Mama jednak nie chciała w to uwierzyć. Całą wojnę przetrwaliśmy w Zielonej, z wyjątkiem okresu działań związanych z przechodzeniem frontu. Po wojnie mama poszukiwała ojca przez Czerwony Krzyż, ale bez rezultatu. O tym, że ojciec nie żyje dowiedziałyśmy się dopiero w latach dziewięćdziesiątych, w czasie kiedy powstało Stowarzyszenie „Rodzina Katyńska” w Szczecinie.
 
List
LIST STEFANA FIGLEWICZA DO RODZINY,
OSTASZKÓW 02.12.1939 r.

Kochana żoneczko, Trudziu i Lesiu!
W pierwszych słowach pozdrawiam Was wszystkich mile i serdecznie. Całuję Was wszystkich nieustannie, nie w rzeczywistości lecz myślą, gdyż taką myślą jestem u Was. Jednocześnie życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, podzielcie się myślą przy choince i wspólnej wieczerzy ze mną. Nie zapominajcie o mnie w czasie tak wielkiej wieczerzy. Teraz kochana żoneczko donoszę, że jestem zdrowy, czego od Was też się spodziewam. Nie martw się o mnie proszę dbaj o dzieci Lesia i Trudzię i naturalnie o swoje zdrowie. Nie oszczędzaj pieniędzy kupuj do życia dla siebie i dla dzieci, byście nie podupadli na zdrowiu. Proszę napisz mi gdzie teraz mieszka Tomiakowa i Munkowa. Tomiakową jak możesz zabierz do siebie będzie Wam weselej. Napisz mi czy krowy się ocieliły i w ogóle jak tam życie, czy Trudzia się uczy, gdzie chodzi do szkoły. Zajdź do Tomiakowej i pozdrów ode mnie.
Kochana Stefciu jak ci brakuje na życie sprzedaj krowę i co możesz. Serdeczne pozdrowienia zasyła wam wszystkim twój mąż, Tomiak i Munk. Tomiak był troszkę chory, ale już jest zdrów, dobrze się czuje. Jeszcze raz was mili serdecznie wszystkich razem pozdrawiam Stefan.

Jak będziecie pisać to w liście pisz po polsku, a adres zaś pisz po rosyjsku, może ci kto list zaadresuje. Wesołych Świąt dla Was wszystkich.


Starszy posterunkowy Stefan Figlewicz został rozstrzelany w kwietniu 1940 r. w Kalininie (Twer). Do rodziny z obozu w Ostaszkowie wysłał trzy listy. Ostatni w lutym 1940 r. Żona wraz z córką Gertrudą i synem Leszkiem cudem nie zostali wywiezieni na zesłanie. Lata 1939-1945 spędzili w Kowlu i w Zielonej. W 1945 r. powrócili na terytorium przedwojennej Polski do Chełma w województwie lubelskim. W czerwcu 1946 r. osiedlili się w Śmiłowie (powiat sępoleński). Stefan Figlewicz pośmiertnie został awansowany na stopień aspiranta Policji Państwowej.
 

Źródło: Aleksander Atamański
Publiczne Gimnazjum im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego
w Kamieniu Krajeńskim

 

Autor: Małgorzata Dobrosielska
Publikacja: Piotr Pawlaczyk

Powrót na górę strony